Często te określenia są mylone, jeśli ktoś nie ma "technicznego" obeznania w temacie. Ale tak naprawdę nie jest ta wiedza potrzebna wszystkim.
Nie jestem rodowitą mieszkanką Wałbrzycha, przyjechałam tutaj 4 lata temu. Ale ponieważ rdzenni mieszkańcy nie interweniują w tej sprawie- ja już dłużej siedzieć cicho nie mogę! Od ponad miesiąca by dostać się do pracy zmuszona jestem korzystać z komunikacji miejskiej. Zmuszona jest tu najbardziej adekwatnym określeniem, bo jeśli miałabym wybór- dawno zrezygnowałabym z tej wątpliwej przyjemności. Od pewnego czasu patrząc na to w jaki sposób traktowani są pasażerowie autobusów zastanawiam się czy już naprawdę nikt oprócz mnie tego nie widzi? Czy nikomu to nie przeszkadza? Czy pasażerom już stało się obojętne to co się dzieje? A co się dzieje?
Przykład 1.
28 sierpnia - wychodzę z pracy o godzinie 15.45, na przystanku na Placu Grunwaldzkim jestem 4 min później. Muszę się dostać na Podzamcze- przystanek na ul. Kasztelańskiej- autobus D. Zgodnie z jeszcze wakacyjnym rozkładem jazdy powinien jechać o godzinie 15.50, ale nie jedzie (choć możliwe, że jechał chwilę wcześniej i mi odjechał). Kolejny 16.10- nie jedzie. Ludzi na przystanku coraz więcej, nikt już chyba się nie przejmuje całą sytuacją, nikt nie komentuje, żadnych protestów. Nagle (godzina 16.17) pojawia się D. Można sobie tylko wyobrazić jak zachowuje się tłum „Podzamczan” chcących dojechać do domu po kilkudziesięciu minutach oczekiwania na transport. Po dostaniu się wraz z pokaźnym gronem pasażerów do autobusu, na własnym ciele czuję jak niesamowity panuje ścisk. Już na pierwszym przystanku szpilki wcisnąć się nie da. Mi początkowo przypada miejsce między poręczą a plecami porządnie podchmielonego mieszkańca. Wytrzymuję tak 2 przystanki po czym zaduch sprawia, że muszę ewakuować się z tego miejsca. Przeciskam się w kierunku pasażera z tyłu. Innej możliwości nie ma. Chłopak trzymający się poręczy nad głową (do której ja nie sięgam) będzie na oko dobrą amortyzacją w przypadku utraty równowagi. Niestety nie przewiduję jednego- że o tej godzinie po całym dniu pracy (można się domyślić że fizycznej) nikt nie pachnie jak po wyjściu z wanny. Moja głowa utknęła na wysokości ramion miłego pana.. Przez nos oddychać się nie da, z oddychaniem ustami wytrzymałam do pierwszego przystanku na Wieniawskiego. Na Grodzką, mimo, że byłam bardzo głodna (a może właśnie dlatego), postanowiłam pójść pieszo. Na moje oko w tym autobusie było 3 razy więcej pasażerów, niż pojazd zgodnie z przepisami mógł przewozić. Ale kogo to interesuje?
Przykład 2.
29 sierpnia. Muszę wyjechać na jednodniową delegację do Ząbkowic Śląskich. Szczęśliwie autobus do Ząbkowic jest jednym z nielicznych PKS-ów, które zatrzymują się (nie, nie na dworcu, bo ten zrównano z ziemią!) przy ul. Sikorskiego, koło Teatru. Odjazd o 6.55. Na przystanku na Kasztelańskiej w oczekiwaniu na D stoję od 6.15. Ale autobusu brak! Nie jedzie nic, poza nr 18 w międzyczasie.. O godzinie 6.35, ku mojej wielkiej uciesze pojawia się D! Szybkie obliczenia- jak dobrze pójdzie to w 20 min zdążę- wsiadam. A jednak autobus jedzie wolno.. wolniej niż zwykle. Podjazd na Piaskowej Górze i coś zaczyna nieprzyjemnie pachnieć spalonymi kablami. Kierowcy udaje się podjechać na przystanek i wyświetla miły komunikat: AWARIA. KONIEC JAZDY. Tłum ludzi, którzy na Piaskowej Górze tak jak ja wcześniej czekali na ten i poprzedni autobus- ma czekać dalej. Ja szybko liczę- jeśli za 3 min nie teleportuję się na Sikorskiego to do Ząbkowic nie dojadę! Biegnę więc na przystanek autobusów nr 2, wsiadam, tym razem z prywatnym przewoźnikiem. Busem dojeżdżam na przystanek pod OBI, na drugiej stronie ulicy wsiadam w nadjeżdżający bus 31- „na styk” pojawiam się w Świdnicy na stanowisku nr 1 i wsiadam w końcu w autobus jadący z Wałbrzycha do Ząbkowic. Tylko dlaczego nie mogłam wsiąść w niego w Wałbrzychu? Kto odda mi pieniądze za bilet na autobus, który się zepsuł 2,40? Za dodatkowego busa-2 zł, za busa do Świdnicy-5 zł! Ale kogo to obchodzi?
Przykład 3.
10 września. Pracę zaczynam o 7.45. Idealnie pasuje mi autobus z Kasztelańskiej o godz. 7.19. A raczej pasował. Dziś autobus nie przyjechał. Powinnam się do tego stanu rzeczy przyzwyczaić. W końcu jaka to nowość? A jednak nerwy biorą górę! Co szefa obchodzi, że autobus nie przyjechał? Kto mi to potwierdzi? Przecież nie będę na poświadczenie swoich słów namawiała obcych ludzi, żeby szli ze mną do firmy! Kolejny autobus pojawia się o 7.45! Bardzo miłe 33 minuty w oczekiwaniu na transport. Z każdą minutą miałam więcej towarzyszy podróży, którzy co chwilę podchodzili do rozkładu i nerwowo spoglądali na zegarki. Jak już w końcu przyjechał- kilkadziesiąt osób czekających kilkadziesiąt minut na autobus- wtoczyło się do niego i w atmosferze, rzekłabym- znów bardzo intymnej, ruszyli na Plac Grunwaldzki. Czy ktoś widzi jakiś problem? Przecież przyjechał...
Przykład 4.
11 września. W domu krótka analiza sytuacji: wczoraj autobus nie przyjechał, ale mógł to być przypadek- zepsuł się, kierowca zasłabł, przebił oponę, cokolwiek.. Na rozkładzie jazdy na stronie MZUK nadal widnieje pozycja o 7.19, więc jest szansa, że pojadę. A jednak osoba odpowiedzialna za pilnowanie rozkładów jazdy miała inne plany! Już naprawdę nie powinno mnie dziwić to, że się nie pojawił. Szczęśliwie kolejny jechał nie jak wczoraj (7.45) ale już o 7.38 więc spóźnienie w pracy było odrobinę mniejsze. Kierowca zapytany o to czy wie coś na temat autobusu- widmo o 7.19 powiedział że nie wie nic i żeby dzwonić.. A więc w chwili przerwy w pracy dzwoniłam- najpierw do MZUK (74- -84-250-08) później do tajemniczej osoby, którą w MZUK wskazano mi jako odpowiedzialną za rozkłady jazdy (74-666-33-40), jednak nie uzyskałam informacji dotyczących tego czy jutro także jedynym autobusem, którym będę mogła z Podzamcza dostać się na Śródmieście będzie ten chwilę przed 8. Nikt nie odbierał telefonu przez 4 godziny moich prób. Ludzie! Co się dzieje? Czy już naprawdę wszyscy przyzwyczaili się do byle jakości traktowania? Pasażerowie przecież kupują bilety, kasują je! (nawet mimo tego, że w co 3 autobusie jadącym w kierunku Podzamcza i z powrotem tylne kasowniki nie działają). Płaci się naprawdę niemałe pieniądze za to żeby przejechać kilka kilometrów a ktoś próbuje mieszkańców potraktować... nachodzi mi na myśl tylko jedno skojarzenie- gorzej niż zwierzęta. Nie można kierować się rozkładem jazdy bo dziwnym trafem, jeśli autobus się pojawia, to akurat pomiędzy wyznaczonymi godzinami (choć możliwe, że to tylko ja tak trafiam). Czeka się godzinami na przystankach, wsiada w niesprawne i przeładowane do granic możliwości autobusy. Regułą stało się, że tylne drzwi się nie otwierają, o kasownikach już wspominałam. I nie chodzi o to czy są pieniądze na nowe autobusy miejskie tylko o to, że nie szanuje się klientów czyli mieszkańców, którzy zmuszeni są korzystać z nieuprzejmości Zarządu komunikacji, czy kogokolwiek, kto za to w tym momencie odpowiada. Mało tego- za takie właśnie traktowanie naprawdę słono płacimy! Czy celem osób odpowiedzialnych za wszystkie wyżej opisane sytuacje jest to, by mieszkańcy jeździli wyłącznie prywatnymi samochodami? A gdzie banalna kwestia troski o środowisko? Odkorkowywania zatłoczonych do granic możliwości ulic miasta? Kto za to odpowiada? Kto to nadzoruje? Kiedy i czy w ogóle to się skończy? Jestem rozżalona. Miałam okazję mieszkać przez wiele lat w innych miastach naszego kraju, tam też psuły się autobusy. Ale to co widzę w Wałbrzychu i w jaki sposób traktuje się tu mieszkańców w tak prozaicznej kwestii jak transport, przechodzi ludzkie pojęcie. Nie godzę się na to i właśnie z tego powodu opisuję wyrywek tego co na co dzień w autobusach przeżywam. Do polityki mi daleko, nie bardzo orientuję się w tym kto z kim trzyma i czym zarządza. Ale jako mało zorientowany robaczek pytam- jeśli miasta nie stać na zapewnienie ludziom godnych warunków transportu to dlaczego nie odda tej kwestii w prywatne ręce? Dlaczego w kierunku Podzamcza nie jeżdżą już prywatne busy A, które stanowiły naturalną i zdrową konkurencję oraz wybór dla nas- mieszkańców? Nie chcę nawet myśleć co będzie zimą, jak autobusy zaczną się psuć na potęgę.. Najprawdopodobniej będziemy musieli sobie sprawić jakieś gustowne saneczki.. Tylko kto będzie je ciągnął? Mieszkanka
źródło: 30minut
Zimą nad Bałtykiem można spotkać różnorodne gatunki ptaków, zarówno te, które są tam stałymi mieszkańcami, jak i te, które migrują w poszukiwaniu cieplejszych obszarów. Poznajcie kilka gatunków ptaków, które powinno się udać poobserwować zimą nad Bałtykiem.
czytaj więcejW miarę jak zima zaczyna powoli ustępować, a przyroda budzi się ze swojego zimowego snu, otaczający nas krajobraz zaczyna odgrywać nowy, wiosenny spektakl. To wyjątkowy czas, kiedy przyroda stopniowo odrzuca płaszcz ponurej zimy, a my możemy cieszyć się pierwszymi oznakami wiosny. W tym artykule poznasz kilka wskazówek, na co zwrócić uwagę podczas spaceru.
czytaj więcejMinerały i kryształy od wieków były wykorzystywane w różnych kulturach jako remedium na wiele dolegliwości, zarówno w tradycyjnej medycynie ludowej, jak i w praktykach ezoterycznych. Dziś, gdy dzięki fizyce kwantowej wiemy, że wszystko jest energią, minerały również zyskują na popularności. Zwolennicy litoterapii wierzą, że różne rodzaje kamieni posiadają unikalne właściwości energetyczne, które mogą wpływać na energię ciała, równowagę czakr, a także nastrój i samopoczucie.
Według litoterapii pomocne może być noszenie kamieni jako biżuterii, umieszczanie ich na ciele w formie kamieni do masażu, medytacje z wykorzystaniem kryształów, a także umieszczanie kamieni w otoczeniu, na przykład w domu lub miejscu pracy, w celu stworzenia pozytywnej atmosfery oraz jej oczyszczenia.
Rodos to jedna z najpiękniejszych greckich wysp, emanująca naturalnym pięknem i dużą ilością promieni słonecznych. Wyspa jest też popularnym celem wakacyjnym, o których turysta myśli: Rodos piękne miejsca, Rodos atrakcje, ale też co najważniejsze: Rodos co warto zobaczyć? Zebrałem dla was najciekawsze miejsca na Rodos w formie listy Top 10, abyście mogli dobrze wybrać najlepsze atrakcje na Rodos podczas Waszego pobytu.
czytaj więcejNa co dzień zapewne nie zastanawiamy się nad tym pytaniem, jednak w przypadku przerwania przewodu warto wiedzieć, że kabel w wielu sytuacjach można naprawić odtwarzając go. Zanim przejdziemy do dalszej części artykułu zaznaczamy, że wszelkie przerwane kable bezwzględnie należy odłączyć od źródła zasilania, najlepiej przez gumowe rękawice.
czytaj więcej